Saturday 29 September 2007

chocolate factory

Na pewno jest to jakiś syndrom i ma jakąś nazwę...zresztą jak wszystko w naszym życiu.Ja nie znam tej nazwy.Na razie.

Cały tydzień pospiesznie ubieram sie w pracowy uniform i biegnę do pracy,podobnie wygląda droga powrotna.Niecałe 15 minut i jestem znów w domu.A kiedy przychodzi weekend,ten bardzo rzadko wolny,staje przed dylematem w co sie ubrać.I to nie dlatego ze nie mam,tylko dlatego ze nie wiem co.Tak troche jak wojskowy lub zakonnik
Z ta różnicą ze ich życie całkowicie jest podporządkowane odgórnym zarządzeniom,moje tylko w kwestii ubioru.A przynajmniej tak mi sie wydaje .

______________________________

Jednym z objawów zbliżającego się załamania nerwowego jest przekonanie, że wykonujemy niezwykle ważną pracę

Bertrand Russel


Friday 28 September 2007

Control



Zapowiadają sie długie kinowe wieczory.
Jesienne i zimowe.

Ze spacjalną dedykacją dla.

Wednesday 26 September 2007

defekt

Nadal nie mogę sie zdecydować,która podoba mi się najbardziej.
Trzy z nich słyszałam na koncercie,jeszcze surowe,z drobnymi niedociągnięciami,jedna mam zapisana w telefonie,a od kilku dni wsłuchuję sie w każdą z osobna.
Niezmiennie zapamiętuje słowa i zastanawia mnie,jak zwykle,fakt ze ktoś pisze to czego ja nie umiem wyrazić.
Taka drobna ułomność.

_________________________

Before Departure


Farewell my friends
Farewell my dear ones
Farewell this world
Forgive my weakness

Goodbye my friends
Goodbye to evening parties
Remember me
In the spring

To work for your bread
Soon you must leave
Remember your family
Work for your children

I don't need much
And the older I become
I realize
My friendships

Let carry me over
Any course of distance
Any course of sorrow

My friends that last
Will dance one more time
With me
I don't need much
This I need

PJ Harvey
White Chalk


Tuesday 25 September 2007

sluchajac Bagdad Cafe

uspokojona dzisiejsza wiadomoscia juz moge spokojnie powiedziec ze od pazdziernika znow zostane studentka

Saturday 22 September 2007

Marla i cala reszta

Przyszła dziś do kopalni baba.Chciałam napisać kobieta,ale stwierdziłam,ze nie napisze tak bo obraziłabym tym stwierdzeniem kilka kobiet ,takich przez duze K.
Ale wracajmy do rzeczy.Przyszła.
Przyniosla male pudeleczko z roznokolorowymi landrynkami i powiedziala ze chce je oddac bo jest za duzo CZERWONYCH.Wysluchalam opowiesci i postanowilam ze nie,nie bede sie denerwować,ze będę jak ta lelija,tudzież ten,kwiat lotosu na tafli jeziora.Ale pani zaczyna nalegac i mowi ze OTWORZYŁA pudełeczko i ze tam jest ZA DUZO tych czerwonych i ze ona nie chce,bo nie lubi.Ja Ciebie nie lubie,a jakos nie moge Cie wymienić, pomyślałam sobie tylko ,bo powiedzieć nie mogłam i to wcale nie dlatego ze w pogańskim języku nie potrafie.Policzyłam do trzech,wzięłam oddech i mowie najspokojniej jak potrafię ze ...pudełko jest otwarte,rozpieczętowane i nie moge jej dac nowego tylko dlatego ze ona nie lubi.Ze nie moge sama podjac decyzji o zwrocie pieniędzy i ze musi to zrobić moj szef.
Baba nalegala,wiec poszłam po szefa i w krótkich żołnierskich słowach wytłumaczyłam co zacz i żeby to załatwił bo jak ja sie za to zabiore to nie wiem czy skończy sie to radośnie.
Zrozumiał i poszedl do baby.
A ja zamknęłam oczy i zobaczyłam pingwina.
Poczułam sie jak Marla Singer.

Miałam prywatny Fight Club.
Z reszta nie tylko ja.

Friday 21 September 2007

tak jak w kinie


pomiędzy Driving Miss Daisy a Taxi Driver.

Tuesday 18 September 2007

secret




Nieustannie zadziwia mnie ta kobieta.Ten mezczyzna zreszta tez.Dzwieki jak z czarnej plyty,zapetlaja sie,po raz kolejny i nastepny i jeszcze raz.Pod powiekami rytm wymierzany kolejnymi uderzniami.
Te ostatnie sekundy sa najbardziej wymowne.
Patrzyl ktos kiedys tak na Ciebie?
Tajemnica wyrażona milczeniem



Ze specjalnymi podziękowaniami dla agI.

Sunday 16 September 2007

sezon

Patrząc się na hipnotyzujące ruchy bębna suszarki opowiadam pewniej kobiecie,która bardzo lubię, cenie i szanuje,o mrocznym obiekcie pożądania - czarnej sukience, a Ona mnie ROZUMIE.
Z reszta nie tylko w takich sytuacjach daje mi to odczuć.

Wieczorami czuje już jesień.Pachną liście,które spadły nie wiadomo kiedy,na ulicach widzę kasztany których nikt chyba nie zbiera,studenci powoli zaludniają wydział sztuki na uniwersytecie kolo mojego domu,dzieci paradują w mundurkach,które na wyspach nosi się chyba od zawsze.Sezon wakacyjny jakby zakończony.

Poise rite czeka mnie we wtorek.
Mam nadzieje ze nie stanie nic na przeszkodzie.

_______________________


Ojciec mój szedł wzdłuż arsenałów sukiennej jesieni i uspokajał, i uciszał te masy, ich wzbierającą moc, spokojną potęgę Pory. Chciał jak najdłużej utrzymać w całości te rezerwy zamagazynowanej barwności. Bał się łamać, wymieniać na gotówkę ten fundusz żelazny jesieni. Ale wiedział, czuł, że przyjdzie czas i wicher jesienny, pustoszący i ciepły wicher, powieje nad tymi szafami i wtedy puszczą one i nic nie zdoła powstrzymać ich wylewu, tych strumieni kolorowości, którymi wybuchną na miasto całe.
Przychodziła pora Wielkiego Sezonu.

Bruno Schulz Sklepy cynamonowe

Saturday 15 September 2007

fakt

Boli mnie przepona .Ze smiechu.
czytam sobie rożne fajne rzeczy,umieram trochę z głodu z powodu lenistwa,popijam kawę z mlekiem i śmieje sie na głos,tak jak przy oglądaniu Heńka kilka tygodni temu .
A ze śmieje sie rzadko to fakt byl godny odnotowania.

________________________________

- Dlaczego student w trakcie egzaminu jest podobny do psa?
- Bo jak mu się zada jakieś pytanie, to tak mądrze patrzy...

Wednesday 12 September 2007

armchair

Zamiast wrócić z pracy po dziesięciu godzinach do domu,siadam w czerwonym skórzanym fotelu w Bordersie i znikam.Zaczynam kilka nowych książek,a właściwie nie zawsze nowych,czasami po prostu klasyka jak np Dostojewski, w których języku muszę sie rozsmakować i rozpędzić by potem szlo gładko.Ten czas jest tylko mój.Nikt nie pyta,nie muszę odpowiadać,tak jak bym nie istniała.Staje sie niewidzialna.
Czerwony fotel staje sie bardzo intymnym miejscem.


_______________________

Nie wolno się bać. Strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie(...)
F. Herbert, Diuna

norma

najwygodniej sie patrzy na nieswoje zycie,bo z perspektywy
I tak patrze sobie na Bronke,ktora zasypia snem sprawiedliwego,z jakiegos blizej mi nieznanego powodu,kolo dwudziestej.Przed polnoca dzwoni PrawieNarzeczony,ktory mial byc wyjechany w okolice Oxfordu i mowi ze stoi pod drzwiami bo sie stesknil i czeka.No i sie Bronka ubiera i wychodzi,choc daje sobie palca uciac ze nie pamieta jak sie nazywa a juz napewno nie wie na ktora idzie jutro do pracy.A ja siedze i parze i troche sie dziwie.
A potem juz tylko siedze.
I chcialabym jednak normalnie i spokojnie przespac ta noc.
A wlasciwie czego ja wymagam,skoro sie dowiedzialam ze jestem malo normalna i robie malo normalne rzeczy.
I tak naprawde to te nienormalne rzeczy sprawiaja mi najwieksza radosc .
Niezmiennie.


i raz i dwa i trzy



mam imię nazwisko i pracę
wiem, że to wszystko stracę
pewnego dnia

zostanie szuflada i klisza
i cisza napewno cisza
zamiast ja

odmieni ktoś przez przypadki
pamięci może notatki
pomagą im

ze wzoru na moje życie
wyliczę sobie w niebycie
nowy los

niezmiennie będe pisał
cokolwiek bym nie myślał
jako duch

i zwolnię trochę przestrzeni
i nic sie naprawdę nie zmieni
naprawdę nic...

Tuesday 11 September 2007

?

pamietacie SONDE?
(chodzi mi o program popularno-naukowy)

tło

cala noc gra radio
szumi w tle,nie pamiętam czym,staram sie czytać
bezsenność dotyka nie tylko mnie
bardziej czuje niz wiem
a rankiem Grabaz o tym ze nikt tak pięknie nie mówił ze się boi miłości

Monday 10 September 2007

cos

Cos mi sie wydaje ze moj przyszly szwagier bedzie anglikiem...
Cos mi sie tak wydaje...

Sunday 9 September 2007

atonement


Dearest Cecilia, the story can resume.
The one I had been planning on that evening walk. I can become again the man who once crossed the surrey park at dusk, in my best suit, swaggering on the promise of life. The man who, with the clarity of passion, made love to you in the library.



ta historia nie ma happy endu
na takich historiach siedze do konca napisow i slucham ostatnich dzwiekow,starajac sie zatrzymac obrazy.

Thursday 6 September 2007

jesiennie

Nie lubie takich niespodzianek na koncie.
Nikt chyba nie lubi,no ale mowi sie trudno.
Poradze sobie,jak zawsze.

Dementuje pogloski o deszczowym jesiennym Londynie.Jest pieknie,cieplo,zlociscie.Zaraz kolo mojej pracy jest maly pomost,tuz nad Tamiza.Czasami tam przychodze posiedziec,posluchac jak woda obija sie o brzeg i poczuc sie tak jak w Perkozie.Najprzyjemniej sie wtedy rozmawia.Albo milczy.I czasami na niebie nie ma chmur a samoloty robia takie "usmiechniete" slady na niebie i dobrze jest moc komus o tym powiedziec.

Chodzi mi po glowie tekst Jeremiego Przybory
i wcale mi nie jest smutno...jest mi jesiennie.

(...)"Chyba to sprawił
wrzesień, że prawie
nic już nie czuję.
Słucham, jak teraz
upał zamiera,
ciszą pulsuje.
Pewno ci dobrze
gdzieś o tej porze,
pewno przyjemnie.
A wokolutko-
pejzaż bez smutku
pejzaż beze mnie(...)"

Sunday 2 September 2007

dziewiec cali

Jadąc do Pragi słuchaliśmy NIN.
Po części z przymusu bo podekscytowane towarzystwo zabralo ze sobą chyba cala dyskografie.Mogę się mylić,ale niewiele.
Kawałków ostatniej płyty słuchałam z dużym sceptycyzmem...bo zamiast tego do czego sie przyzwyczaiłam w ich wykonaniu sporo elektroniki,skrzypienia,trzasków,zgrzytów i rożnych przekombinowanych dźwięków.I jak bardzo byłam w błędzie okazało się kilka godzin później,bo wszystkie te przekombinowania doskonale się sprawdzały na koncercie.Wszystko miało swoje uzasadnienie i pasowało jak puzzle wymyślnej układanki na wysokim poziomie.
Nagłośnienie pozytywnie mnie zaskoczyło bo choć basy rezonowały na całym ciele nie było to ogłuszające.Dźwięk momentami oddzielał od świata zewnętrznego.Przynajmniej mnie.
Patrząc na scenę zastanawiałam się cóż panowie wymyślą jeśli chodzi o wizualna stronę i ...zaskoczenie.Transparentny ekran z mnóstwem światła spełniał swoje zadanie...az do ostatniego,kameralnego Hurt.
Siedząc po koncercie na parkingu miałam ochotę na jeszcze.
Na więcej.
O północy po koncercie zostało tylko wspomnienie.


Saturday 1 September 2007

ice and fire

Śpiewające kobiety znow owładnęły moj komputer/umysł/czas
nie,nie jest słodko.Przynajmniej nie caly czas.
Jest
krwiscie ,
mroznie,
ogniście,
a czasem ...
zupełnie inaczej.
Przeciez nie ma dwóch takich samych.
Ani kobiet ani dźwięków.

mały updejcik

jesli ktoś ma ochotę na ta zupełnie inaczej śpiewającą kobietę to polecam sie.
Nie zaspiewam :D....podeśle

fur and gold

Jakim błogosławieństwem okazuje się kilka dni wolnych zesłanych mi przez kopalnie.Właściwie nie zesłanych tylko przynależnych mi jak psu buda.Ot,przydługi weekend.
Z tego wielkiego szczęścia (sic!) nie mogę zasnąć do świtu,zwierzam się po cichu z tej przypadłości,a kiedy już przytulam głowę do poduszki,ze snu wyrywa mnie Najlepsza z Sióstr wracająca do domu wypić poranna kawę.
Ciesze sie jak male dziecko czytajac ze Kevin Spacey w styczniu na deskach Old Vic w sztuce Mameta Speed-the-Plow; a Architecture in Helsinki na mojej wsi za jedyne £5 i to za niecałe dwa tygodnie.I kusi Ed Harris,z wielkim opóźnieniem pokazywany w UK i zupełnie z innej beczki Hollam Foe.
Wprawdzie nie mam ochoty na zmywanie naczyń i odgruzowywanie pokoju ale mam ochotę na kilka innych rzeczy.Taki nagły przypływ energii i myśli.

Wiśniowy kisiel w ramach śniadania działa rozweselająco ,podobnie jak myśl poranka.
Tak,koniecznie zaliczyć Morrisseya.