Saturday 1 September 2007

fur and gold

Jakim błogosławieństwem okazuje się kilka dni wolnych zesłanych mi przez kopalnie.Właściwie nie zesłanych tylko przynależnych mi jak psu buda.Ot,przydługi weekend.
Z tego wielkiego szczęścia (sic!) nie mogę zasnąć do świtu,zwierzam się po cichu z tej przypadłości,a kiedy już przytulam głowę do poduszki,ze snu wyrywa mnie Najlepsza z Sióstr wracająca do domu wypić poranna kawę.
Ciesze sie jak male dziecko czytajac ze Kevin Spacey w styczniu na deskach Old Vic w sztuce Mameta Speed-the-Plow; a Architecture in Helsinki na mojej wsi za jedyne £5 i to za niecałe dwa tygodnie.I kusi Ed Harris,z wielkim opóźnieniem pokazywany w UK i zupełnie z innej beczki Hollam Foe.
Wprawdzie nie mam ochoty na zmywanie naczyń i odgruzowywanie pokoju ale mam ochotę na kilka innych rzeczy.Taki nagły przypływ energii i myśli.

Wiśniowy kisiel w ramach śniadania działa rozweselająco ,podobnie jak myśl poranka.
Tak,koniecznie zaliczyć Morrisseya.

No comments: