Saturday 29 September 2007

chocolate factory

Na pewno jest to jakiś syndrom i ma jakąś nazwę...zresztą jak wszystko w naszym życiu.Ja nie znam tej nazwy.Na razie.

Cały tydzień pospiesznie ubieram sie w pracowy uniform i biegnę do pracy,podobnie wygląda droga powrotna.Niecałe 15 minut i jestem znów w domu.A kiedy przychodzi weekend,ten bardzo rzadko wolny,staje przed dylematem w co sie ubrać.I to nie dlatego ze nie mam,tylko dlatego ze nie wiem co.Tak troche jak wojskowy lub zakonnik
Z ta różnicą ze ich życie całkowicie jest podporządkowane odgórnym zarządzeniom,moje tylko w kwestii ubioru.A przynajmniej tak mi sie wydaje .

______________________________

Jednym z objawów zbliżającego się załamania nerwowego jest przekonanie, że wykonujemy niezwykle ważną pracę

Bertrand Russel


4 comments:

Anonymous said...

cos kolorowego zaloz!
koniecznie!
ja dzis na rozowo.
a co:)

Anonymous said...

ja tam NIGDY nie wiem, co założyć, dlatego wywaliłam prawie wszystko z szafy i problem sam się rozwiązał (poniekąd:-))

cytat niezły - dał mi do myślenia...

Anonymous said...

..czasem warto sie polansowac :)

Ann said...

Blaszko
ja juz nie chce nic wyrzucac...bo nago nie moge chodzic.
A przynajmniej mi nie wypada:D