Thursday 31 July 2008

zwykle

Kawa na dzien dobry smakuje wyjatkowo.
Calus na pożegnanie tak samo.Zamykam drzwi wejściowe i mam niewiele czasu na wyjście.Nic sie nie zmienia od niewyobrażalnie krotkiego czasu.
Wyciagam kilka niezbędnych rzeczy ze schowka,zastanawiam sie ile książek wroci z nami do polski.
Kilka na pewno.Szkoda ze nie mozemy miec normalnej polki na ksiazki i kilku dziur w scianie na zdjecia.Niby niewiele,ale wlasnie z tych drobnych rzeczy sklada sie normalność.łatwiej oswoić przestrzeń.Kiedys napewno bedziemy miec taki mebel.
Wieczor w parku spedzony na rozmowie i podglądaniu zycia w sadzawce.Oprocz kaczek,czapli,dyzurnego karpia wszechobecnych samolotów plany na Islandie za jakis czas.
I najzwyklejsze Aniu,ciesze sie ze spotkalem Cie na tym lotnisku, ktore brzmialo niezwykle.

Dzień jak co dzień

Thursday 17 July 2008

smoke

Przecież ja nie umiem palić ... nigdy wczesniej nie palilam.

Stoimy w kuchni,blisko,bardzo blisko siebie,zaciagam sie dymem,ktory mnie wypelnia.Czy cos czuje? Nie od razu,bardzo powoli zaczyna byc spokojniej i podobno oczy mi blyszcza.Te oczy to tylko poczatek.Czlowiek usmiecha sie tajemniczo,szepcze mi do ucha dobry ten towar,prawda,a ja nie bardzo umiem mówić.Czuje gęsia skorke na kazdym centymetrze skory.
Zatapiam sie.

Wednesday 16 July 2008

odglosy

Lubie ten moment kiedy stojąc w kuchni odgłosy gotowania mieszają sie z bardzo specyficznym dźwiękiem silnika czarnego motocykla.
Nie zdarza sie to często...ot,kilka razy w tygodniu.


Tuesday 1 July 2008

pelnia

Wstaje za wcześnie żeby napić sie kawy.
Kładę sie za późno żeby zdążyć ze wszystkim.