Tuesday 29 May 2007

Dzien Dziecka

Za chwile,no moze dwie usiade w fotelu i bede sie wsluchiwac w szum silnika.Pewnie zasne,bo kolejny dzien bedzie pelen wrazen,od rana.
Swieczki juz kupione i tort zamowiony.I nawet wasy dla pelnego kamuflazu.

Protoplasta jeszcze nie wie o czekajacej go niespodziance.
I niech zyje w nieswiadomosci.

Monday 28 May 2007

teatr

Warlikowski siedzial wtedy na widowni.patrzylam na niego przez jakis czas katem oka,na to jak reaguje,jak zmienia sie jego wyraz twarzy.czulam sie jakbym patrzyla na nagiego czlowieka.
trwalo to chwile,potem bylo wazne juz tylko to co dzialo sie na deskach.

na brzegu sceny na malym krzeselku siedziala kobieta.dokladnie pamietam jak wygladala.szczupla i miala na sobie czarna koszulke.pewnie satynowa.
mowila z obcym akcentem,przez to slowa wypowiadane przez nia stawaly sie bardziej melodyjne.mowila powoli,slowa wychodza z jej ust jakby z namaszczeniem.
i zacieraja sie roznice miedzy chcialbym a chcialabym.nie bylo plci.
byla w nich tylko czulosc.
a moze jeszcze bol.tesknota.laknienie.
i jeszcze strasznie duzo waznych rzeczy.

"(...)zapominać kim jestem i próbować być bliżej
bo pięknie jest uczyć się ciebie i
warto zrobić ten wysiłek i mówić do ciebie źle po niemiecku i
jeszcze gorzej po hebrajsku i kochać się z tobą o trzeciej nad ranem i
jakimś cudem jakimś cudem jakimś cudem opowiedzieć ci chociaż
trochę o nieprzepartej, dozgonnej, przemożnej, bezwarunkowej, wszechogarniającej ,rozpierającej serce, wzbogacającej umysł,
ciągłej, wiecznotrwałej, miłości jaką do ciebie czuję"

Sarah Kane "Łaknąć"

wiecej nie trzeba.

mapa

To tylko 27% europy.A co z reszta swiata?
Nie bedzie czekac wiecznie.

Sunday 27 May 2007

noc i dzien...i noc

Siniak wielkosci madagaskaru zmienia kolory juz od tygodnia.
Nie mowie skad bo przeciez nikt nie pyta,a poza tym na wysokosci biodra nikt nie zaglada wiec nie musze odpowiadac.
Chlopak ktory na mnie wpadl rowerem nawet sie nie zatrzymal.Siedzialam na chodniku i zbieralm rozsypane zakupy.Wiedzialam ze musze sie pozbierac,taki odruch samozachowawczy.Na poczatku nie bolalo,a przynajmniej nie pamietam.Potem dopiero poczulam bol tuz nad nerkami i troche ponizej zeber.
Wokol nikogo,jakby wszyscy uciekli choc to dosyc uczeszczana trasa.Zawsze wiedzialam ze to najgorszy rodzaj odosobneinia - w tlumie.
Zreszta to teraz malo wazne.

Kilka sytuacji,zdarzen z zycia mojego i nie tylko,zupelny zbieg okolicznosci i mysli przebiegajace jak flesz migawki aparatu.Trzezwy umysl,czerwien przed oczami,kiedys i teraz,odruchy bezwarunkowe,przeswiadczenie o slusznosci tego co sie robi.
Dobrze,ze nie musze mowic pewnych rzeczy,sa tak oczywiste.

wprawdzie

nie jest wiekopomne odkrycie,ale

jestem wybitnie przewidywalna.
Szczegolnie kiedy siedze na drugim koncu lozka.

Wednesday 23 May 2007

bez

"Wszyscy jesteśmy nieśmiali ! Nikt nie umie już rozmawiać. Czasami siedzimy w moim studio i wszędzie jest cisza, nikt nic nie mówi. To mnie strasznie denerwuje...Musi być jakiś powód, że fotografowie mają problemy w porozumiewaniu się słowami. Nie mogę w to uwierzyć. Wydaje mi się, że to wynika z naszego lenistwa. Myślimy, że ponieważ jesteśmy fotografami, to nie musimy nawet próbować, żeby ze sobą rozmawiać. Z drugiej strony wiem z własnego doświadczenia, że trudno jest przyglądać się czemuś i nagle zacząć jednocześnie rozmawiać."
annie leibovitz
El pisze o bezpismiennosci.
Rozumiem dokladnie.

Monday 21 May 2007

czuje bardziej niz wiem

...czulam jak stala nade mna i trzymala noge na wysokosci mojego mostka.Nie wiem czy to sztyblety czy moze jakies inne buty.Jednak wiem,to czarne skorzane spilki.Obcas jest tuz na granicy zeber,milimetr dalej i wszedl by lekko w moje trzewia,tuz zaraz przy przeponie.Naciska coraz mocniej,mostek ugina sie minimalnie pod ciezarem ciala,a ja trace oddech i poczucie czasu.
Ona chyba nie zdaje sobie sprawy z tego jak mocno to robi.

Sunday 20 May 2007

z ptakiem w nazwie

Zalozylam maske i czarne miekkie pletwy.W twardych pewnie bylo by mi latwiej,ale wtedy jeszcze nie bardzo zdawalam sobie z tego sprawe.Nie lubilam fajki.Nie moglam sie przyzwyczaic do tego dziwnego smaku w ustach i brzegi ustnika ranily mi dziasla.Przeciez nie bylo nic prostrzego jak kupic nowa fajke,ale tego dnia bylam i tak za bardzo przejeta by zwracac na to uwage.
Na pomoscie stalo kilka osob.
-Wiec teraz wiesz co masz robic - uslyszalam i schowalam glowe w dloniach.
Nie,nie ze strachu.To konieczne by nie uderzyc tylem glowy o zawory butli tlenowej.Warto o tym pamietac.Niewiedza kosztuje drogo.
Chwile pozniej bylam 3 metry pod woda.
Niewiele,ale i tak wystarczylo.
Pamietam sposob w jaki oddychalam tego wczesnego popoludnia.Nigdy wczesniej ani nigdy pozniej nie doswiadczylam tego.Przeswiadczenie ze musze wziac jak najwiecej powietrza,tak by mi wystarczylo na nie wiem jak dlugo.Bezgraniczny strach,ze nie zdolam wypelnic pluc.Kiedy zdolalam opanowac oddech zaczelam dostrzegac to co sie dzieje wokolo.I wkoncu zaczelam rozumiec co pokazuje mi Piotr.Powoli schodzimy glebiej i glebiej i wcale nie czuje strachu.Wprawdzie bylo zimno i coraz ciemniej ale nie przeszkadzalo mi to zupelnie.Pomimo zimna rumience nie schodzily mi z policzkow.Ze strachu ?Przejecia?Wysilku?
Nie pamietam.
Byly podwodne laki,troche ryb,zaparowana maska,kilka cwiczen,troche trzesace sie rece i mnostwo satysfacji ze mimo wszystko sie udalo.
niecala godzine pozniej stalam spowrotem na perkozowym pomoscie.Opatulona w wielki sweter,w spodniach i zimowej czapce.Zmeczona i szczesliwa.
Tak sie zaczela dziesiecioletnia przygoda.

Wishful thinking

"Szybko, zbudź się,
szybko, wstawaj!
Szybko, szybko,
stygnie kawa! "
Rankiem biala filizanka znad ktorej unosi sie delikatna para.Lubie takie momenty.Oznacza to,ze nie musze sie spieszyc,ze moge poczekac,az kawa wystygnie powoli,ze bede pic malymi lykami.Smakujac.
Nie bardzo ma znaczenie gdzie pije ta kawe,w domu,na lotnisku,w knajpie.
To naprawde ma male znaczenie.
Jednak zazwyczaj poranki sa stanowczo za krotkie.Na wszystko.
Kawa z duza iloscia zimnego mleka,bo lubie i dlatego ze przez to szybciej nadaje sie do picia.Nie,nie delektuje sie nia.Wypilam w pospiechu,popijam mala tabletke,zakladam w pospiechu czarne skorzane buty i wybiegam cicho zamykajac drzwi za soba.
To nie tylko kwestia smaku.

Thursday 17 May 2007

tak jak w kinie

Coraz bardziej wraca ochota na dokonczenie niedokonczonych.Temat wychodzi jakos tak spontanicznie,naturalnie,jak by to bylo cos najnormalniejszego w swiecie ze moge,umiem,dam rade.Wejscie w kraj baskow staje sie atrakcja wieczoru,chlone kolejne informacje i usmiecham sie do samej siebie.
Omijam szum informacyjny dookola mnie choc i tak atakuje mnie z wszystkich stron.Moze sie ludze,moze nie sposob ominac tego wszystkiego.
Draze temat pamieci,znajduje pewnie nie przypadkiem artykul Dubravki Ugresic - Nowi barbarzyncy -

"(...)Moi studenci wiedzieli, kim są Lacan, Derrida i Žižek, ale liczba książek, które przeczytali, była zdumiewająco mała. Wspomniałam nazwisko: Czesław Miłosz. Moi studenci nie wiedzieli, kim jest Czesław Miłosz. Wspomniałam słowo: samizdat. Moi studenci nie wiedzieli, czym jest samizdat. To zrozumiałe, pomyślałam, i spróbowałam im wyjaśnić... W byłym Związku Sowieckim można było bezkarnie powielić rękopis w pięciu kopiach i go rozpowszechnić. Natychmiast sobie uświadomiłam, że nie jestem w stanie im wytłumaczyć, czym jest kalka i co to są kopie, po prostu dlatego, że nie zdołam im wytłumaczyć, co to takiego - maszyna do pisania! Maszyny do pisania chwilowo przebywają w otchłani zapomnienia: nie ma ich jeszcze w muzeach, ale nie można już dostać ich w sklepach.(...)"
To jak naturalny ciag dalszy madryckiej rozmowy i troche tez porannych dywagacji na temat pokolenia bez wyrazu.Nie,to nie przekonanie o wyzszosci.To nie ma nic wspolnego z wyzszoscia.To suma wielu skladnikow,puzzli ktore skladaja sie w coraz pelniejsza calosc ciagle ksztaltujacego sie czlowieka.
Zanurzam sie w abstrakcje,teorie bezwzglednosci i bladze bo strychach.

Tuesday 15 May 2007

zupelnie bez zwiazku ...

...ale sie nie moglam powstrzymac czyli krotkie dywagacje na temat tego czego nie znosze.


Pokoj z kilkoma komputerami nie jest duzy,ale nie ma na co narzekac.Stoi tu nawet calkiem spory stol i wygodne fotele i wlasciwie mozna na chwile zapomniec o kopalni.
I wpadlam dzis tu jak po ogien bo przerwy nie sa za glugie...siedze spokojnie,pisze...a kolo mnie siedzi koles,pije kawe,je ciastka,mlaszcze i siorbie.Robi to na tyle glosno i obrzydliwie ze rozwazam mu wcisniecie tych ciastek bardzo szybko i bardzo gleboko.Moze nawet w dupe.
Byle poskutkowalo.

dziekuje za uwage.

English Breakfast tea

error in connection

Wczoraj zepsula mi sie komorka.
Owszem,odbierala wiadomosci,jednak wyslanie okazalo sie nie mozliwe.Podobnie z wybieraniem numeru,pojawial sie komunikat o bledzie w polaczeniu.I wracajac do domu zaczelam sie zastanawiac nad tym jak ten maly przedmiot ma duze znaczenie.A pamietam jak strasznie sie bronilam przed komorkami,zreszta moj pierwszy telefon dostalam bardzo przypadkiem i w porownaniu z innymi dosyc pozno,bo na trzecim roku studiow.
Porzadny(wprawdzie nie Denon,ale zawsze :D) sprzet grajacy tez pojawil sie dosyc pozno w moim pokoju,tak jak i komputer.
I tak jak kiedys siedzialam przed kuchennym radiem sluchajac od zawsze obecnej w naszym domu trojki ,teraz blogoslawie siec.
Wczorajsze radio Sitka i dzisiejsza poranna Trojka i jakos naturalnie podnosza mi sie kaciki ust.
Komorka sama wrocila do normy. Ozdrowiala.


pamiec
Kilka miesiecy temu rozmawiam z kolezanka z pracy o muzyce.Jest mlodsza ode mnie o cztery lata.Wiec tak naprawde niewiele.Pytam ja o kilka piosenek,nazwy zespolow wcale nie jakis bardzo niszowych i jestem zdziwiona ze nie wie.Zdziwienie siega zenitu kiedy pytam o DM.I dziwie sie bo przeciez pnowie z Anglii i to nie zespol jednego sezonu i nie tylko jednej plyty,nie jednego kocertu.
Obawiam sie ze to nie jest jedyna rzecz jakiej nie pamieta.
Nadal mnie to dziwi.

Monday 14 May 2007

jagiellonczyka i okolice

Czy powinnam sie przyzwyczaic ?

...do tego,ze wlasciwie nie trzeba wyjasniac kiedy to jest zbedne,a poezja nie jest taka straszna,ze czasami blahe rzeczy sa bardzo wazne,ze wroclawskie sciezki muzyczne doprowadza w bardzo zaskakujace zakamarki,ze to,czego nigdy bym nie podejrzewala robi wielkie wrazenie,ze sny koncertowe sa calkiem przyjemne,nawet jesli nie jestem szesnastka.

Jesli sie przyzwyczaje,to bedzie znaczylo,ze sie juz nigdy nic ekscytujacego nie wydarzy.

Sunday 13 May 2007

tysiac i jedna noc

Jak w opowiesciach pedagogow,kuratorow...siedzi w rogu lozka.Zaslania uszy zeby nie slyszec krzykow z sasiedniego pokoju.Zaslania tez oczy,bo tylko tak,na swoj sposob staje sie niewidzialne.Pomaga na krotka mete,do nastepnego razu.
A potem jest nastepny i kolejny i jeszcze jeden.
I zaczyna budowac skorupe.Powloka ze zlosci,bezsilnosci i buntu jest coraz grubsza.To tylko pozory,bo ta misternie budowana oslone mozna zburzyc bardzo latwo,ma czule punkty,ktore nie potrafia stawic oporu przed najwazniejszymi,najblizszmi.Na zewnatrz,dla obcych jest tylko krnabrnym gnojem i nikt nie zadaje sobie pytania dlaczego.
Bo kogo to tak naprawde obchodzi.


Czasem trzeba zamilknąć, żeby zostać wysłuchanym
S. J. Lec

Saturday 12 May 2007

bezczas

Najblizej widac maly parking.Oprocz czerwonej hondy stojacej pod numerem piatym jest tam jeszcze dziewiec innych samochodow.Potem juz tylko domy i domy i mnostwo zieleni.W oddali jest kosciol z zegarem na strzelistej wiezy.Jest daleko,jednak na tyle blisko bym mogla obaczyc jak ukladaja sie wskazowki,taka prywatna zegarynka.Wlasciwie widac go tylko jesienia i zima kiedy wszystkie liscie opadna.
Latem jest taki swoisty bezczas.
Jednak to,ze nie widac tarczy zegara nie oznacza ze go nie ma.Jest.
Czasami bardziej dotyka nas to,czego nie widac.

Thursday 10 May 2007

szyby lustra odbicia

„Chcę” – kluczowe słowo.
My, kobiety, często mamy problem z wyrażaniem tego, czego chcemy. Również, a może przede wszystkim, w sferze seksualności.Naczelny przekaz, z jakim spotykamy się od najwcześniejszych lat życia, brzmi: nieładnie jest odmawiać. Grzeczne dziewczynki robią to, czego się od nich oczekuje. Nie mówią „chcę”, tylko „proszę”. Wyczulenie na potrzeby innych to przydatna umiejętność, ale u wielu kobiet występuje w nadmiarze."

canary

Siedzilismy sobie ktoregos dnia przy stole w kuchni.
Lysy zachwyca sie swoja pierwsza wyplata.
- Z taka kasa to moge sie wybrac na Canary -powiedzial Lysy z duma
-Z taka kasa to co najwyzej mozesz sie wybrac na Canary Wharf - ostudzilam jego zapal.

Wednesday 9 May 2007

choc opowiem Ci bajeczke

Poznym wieczorem Bronka wraca z rowerowych wojazy w nowych butach na koturnie i zasiada przed komputerem.Przychodzi co chwile i mowi Ania Ania ...a tego napewno nie widzialas.
Wiec grzecznie zwlekam sie z lozka i ide do kuchni i potem ze smiechu znow zasnac nie moge.

Madagaskar znow na topie.

Monday 7 May 2007

a wariatka jeszcze tanczy

Przegladam ksiazke kontaktow w komorce i okazuje sie ze 70% ma prefiks + 48
Nie mam numeru nikogo z pracy,nie mam takiej potrzeby.Robie tam chyba za odludka.Zreszta niewazne.

Zartuje z waznych tematow.Nie wiem na ile to pomaga.Mam nadzieje ze choc troche.Bardziej od mowienia interesuje mnie rozmowa.I wymiana mysli nie zdan.

Staram sie to wszystko jakos uporzadkowac,w glowie i nie tylko.
Porzadki nigdy nie byly moja mocna strona.

Najgorzej kiedy boli to,co malo materialne.

Saturday 5 May 2007

bloody mary

Snia mi sie kurewsko czerwone szpilki.We snie ogladam sie jakby z boku,patrze jak kolysza sie biodra,a momentami widac koronkowy brzeg ponczoch.Czarnych kabaretek.I tatuaz.
A najdziwniejsze jest to,ze czuje sie w tym wszystkim tak bardzo soba.
Od jakiegos czasu nie czuje potrzeby bycia kims innym.

I can't get no ...

Jako ze moja kopalnia zyje dzieki temu,ze pojawiaja sie w niej klienci i zostawiaja calkiem spore pieniadze,szefostwo wymysla coraz to nowe rzeczy by uprzyjemnic zycie.
Kiedy juz uporalismy sie z tzw obsluga klienta i nasze notwania wzrosly,szefostwo zaczelo sie czepiac innych szczegolow.Ostatnio na tapecie jest KURZ.
Szef cos przebakuje ze standardy,rankingi,profit,premia.
Nie wiem czy ktoras z dziewczyn sie tym bardzo przejmuje,natomiast szef bardzo.
Jednym slowem - satysfakcja klienta,naszym orgazmem.

Troche mam dosyc.A nastepny wolny dzien to sobota.I to nie jest ta sobota.

Thursday 3 May 2007

wymuszenie

Niektorzy, musza zgodnie z obowiazujacymi zasadami przyjsc z wypelnionym druczkiem,odczekac swoje i ewentualnie dostepuja zaszczytu w postaci wymarzonego urlopu.
A sa tez tacy,co to staja przed szefem, i glosno i wyraznie (tak,zeby przypadkiem nie bylo niedomowien) zawiadamiaja o tym,ze chca urlop.Podpisany i odnotowany.JUZ.

Moze mial dobry dzien,a moze po prostu mnie lubi.
W kazdym razie nigdy nie czekalam na podpisanie urlopu dluzej niz 2 godziny.
Dzis bylo to od reki.

Wednesday 2 May 2007

jak czlowiek z czlowiekiem

Czasami kiedy czlowiek (ze niby ja ) przychodzi po pracy do domu, po drodze robiac smutne zakupy,czyli mleko,papier toaletowy i plyn do prania, zmeczony jak po wielkiej pardubickiej i jedyny wysilek intelektualny na jaki stac czlowieka to ogladanie tv to jak na zlosc nic normalnego nie ma.
I czlowiek (ze niby ja) przeprowadzil dyskusje z drugim spokrewnionym czlowiekiem (patrz Bronka) na temat repertuaru telewizyjnego.
Wnioski nastepujace.
Niedzielna telewizja to dno.Oczywiscie jesli nie jest sie fanem wyscigow konnych,pilki noznej,rugby,krykieta,East Enders,programow o gotowaniu,a ostatnio snookera.
Pewnie dlatego niedziele spedzamy poza domem,a ostatnio z powodu genialnej pogody w Richmond Park ...ktory mamy prawie za plotem.
W tygodniu o normalnej porze,czyli przed polnoca,pustki ,wiec nawet nie klopoczemy sie podnoszeniem wzroku na pilota.Za to pozna noca zaczyna sie inwazja i mozna zobaczyc na kazdym kanale jakis fajny film albo dokument.
No coz...po polnocy to ja bywam troche niezywa.
Tak jak teraz.