Thursday 28 June 2007

strasznie dlugie zdanie pozornie zupelnie bez sensu

no wiec ludze sie jeszcze nadzieja ze ta panienka napisze do mnie,a mail bedzie z radosna nowina,ze jednak sprzeda mi ten bilet i bede miala szanse na napatrzenie sie i co najwazniejsze zasluchanie sie w glosie kobiety,ktora stoi na drugim miejscu w klasyfikacji kobiet,za ktorych posluchanie Born dal by sie pokroic,tudziez ogolic na sucho.


malutki updejcik
oplacalo sie poczekac.

PJ Harvey
7 lipca,Manchester wieczorowa pora

Wednesday 27 June 2007

okna

dzis ostatni dzien porannej i wieczornej sieci.
ciag dalszy bedzie,jest tylko pytanie kiedy

zawsze twierdzilam ze mam nudny widok z okna,bo ten parking i ogrodki sasiadow i ekshibicjonistyczny brak firanek.
teraz bedzie mi go troche brakowalo.
i zastanawiam sie czy z nowego okna bedzie widac samoloty.
mobilnosc mnie intryguje

..."byla dla niego laleczka
zabawka liryczna przed snem"...

Monday 25 June 2007

mimikra

Nowe mieszkanie wielkosci pudełka ,ale koniec tematu.
bywa.nie zawsze musi byc kawior.
tym bardziej ze to tymczasowe.
stol sie powinien zmiescic.
tak jak i lampa i kilka niedawno zrobionych zdjec.

noc przespana wzglednie normalnie.
bez paralizujacego strachu,bez nerwowego lapania powietrza.
radosc z prostych rzeczy,rozmowy,radia z sieci
ksiazki ktora przelezala na parapecie troche czasu a teraz cieszy.

szalony pomysl,szalona propozycja
nie zastanawiam sie dluzej niz chwile.
podoba mi sie bardzo

Saturday 23 June 2007

Charles

zawsze jesteśmy proszeni

o zrozumienie czyjegoś

punktu widzenia

nieważne jak

przestarzałego

głupiego czy

nieznośnego


(...)


nie ich wina?

więc czyja?

moja?


jestem proszony o ukrywanie

mojego punktu widzenia

przed nimi

ze strachu przed ich

strachem

wiek nie jest zbrodnią




(Charles Bukowski)

as you wish

w pokoiku trzy na dwa pustki.
spakowane ksiazki juz czesciowo w kartonach,
za cienka sciana slychac dziwne dzwieki.
Staram sie zamknac powieki i sen nie przychodzi
noc bezsenna,dluga
godzina pierwsza,druga
w malym lozku miesci sie laptop-coz za zalosny substytut
ersatz,cholera,nie zycie
dzwieki i obrazki przemykaja przed oczami a ja nie pamietam nic
znajduje Cohena i znow nie wierze w przypadki
Maleńka, nie wolno się żegnać w ten sposób.
kolejny raz rozpadam sie na drobne kawaleczki ktorych nikt nie pozbiera
ja narazie tez nie
rano leze w wannie i boli mnie wszystko,miesnie,skora,pustka

spokojnie wypowiadane slowa dzialaja jak prozac
mowie,choc slowa dosyc ciezko przechodza przez scisniete gardlo
zawor puszcza w najmniej oczekiwanym momencie,a ja nie czuje zazenowania ani wstydu
lzy leca niezgodnie z prawem grawitacji
nadal sa slone

zapomnialam chyba ze az tak

cisza

Przeciez wcale nie bylo tak pozno.
Przeciez wcale nie musialam isc tamta strona chodnika.
Przeciez moglam wziac rower
Przeciez moglam isc szybciej
Przeciez moglam sie nie patrzec w ich strone
Przeciez nie zasluguje...


What are you looking at you fucking....

nadal nie umiem mowic

Thursday 21 June 2007

OI VA VOI

Pierwszy raz ich zobaczylam i uslyszalam na Dniu Uchodzcy na Southbank dwa lata temu.Program zawieszony byl na drzewie,sprawdzilam godzine na zegarku,ktory jeszcze wtedy nosilam,porownalam z nazwa na plakacie i wiedzialam ze musze ja zapamietac.
Dzwieki nie dawaly mi spokoju.Zamowilam plyte w sieci,bo wtedy jeszcze nie moglam ich znalezc w sklepie.Genialny miks jazzu,folku,muzyki klezmerskiej,balkanskiej...i wlasciwie moglabym tak jeszcze dlugo wymieniac,bo smaczkow tam pod dostakiem.
Przez te kilka lat od kiedy graja razem,odeszla wokalistka z pierwszej plyty,ktora teraz juz jako solistka nagrala kolejna plyte -KT Tunstall,calkiem niedawno tez genialnie energetyczna Sophie
Solomon zaczela robic cos na wlasny rachunek.Zmienilo sie duzo wiecej i te zmiany wyszly im na dobre.Po drodze zarazilam nimi kilka osob...swiadomie badz nie,zreszta najwazniejszy jest efekt.
9 czerwca wychodzi ich nowy album.
Ciesze sie jak male dziecko bo w dniu premiery graja koncert w Londynie.Niech sie wali i pali musze ich zobaczyc.Tym razem nie przez przypadek.

photo:oi-va-voi.com
Wiem ze mowienie o muzyce jest jak stepowanie o literaturze...wiec posluchajcie.

Tuesday 19 June 2007

ludwik XIV

Kiedy mowie o swoich wymaganiach co do wyposazenia mieszkania jakbym slyszala aprobujace potakiwanie glowa.
W tym momencie moge spac "w przeciagu na dragu" ale musze miec dostep do sieci i co jest z tym zwiazane telefon.
To teraz,tymczasowo,choc ten czas nie jest nieokreslony
Wiem,ze kiedys,calkiem realnie bede mieszkac w innym miejscu
w miejscu ktore bede nazywac moim domem.I to nie ze wzgledu na sprzety ktore go wypelnia,ale ze wzgledu na osoby ktore wypelnia ta przestrzen soba,swoim glosem,wadami i zaltami,przyzwyczajeniami,drobnymi fisiami,butami,zapachem,muzyka....


ta pewnosc siebie zgubi mnie.

geometria

Zycie nomada czesc kolejna.
Znow juz na 90% pewna kolejna przeprowadzka.Nie powinnam wogole marudzic bo jak na tutejsze warunki to mieszkania zmieniam badzo rzadko.
Obecne jest piate.
A juz niedlugo...nie chce zapeszac

Zamienie przestrzen na wiecej spokoju,zamienie towarzystwo facetow dbajacych wylacznie o wlasny tylek( nieliczni wiedza jak prawdziwe jest to stwierdzenie) na bliskie towarzystwo Goni,zamienie...choc tak naprawde mam ochote na...


Rownoleglosc problemow,zbieznosc wydarzen,odczuc,emocji...takie wazne okruchy.

Sunday 17 June 2007

mosze i cala reszta

Zasypiam w nieswoim pokoju.Jest tuz,za sciana,blisko i wlasciwie to teraz potrzebuje tak malej przestrzenie by zebrac mysli w jakas jednolita calosc.Telefon spi w kuchni i przez to nie slysze wiadomosci ktora przychodzi w srodku nocy.Odczytuje ja kilka godzin pozniej a potem kolejna i jeszcze jedna.Rano patrzac na chmury z kolanami pod broda mowie ze czuje sie juz lepiej i odpoczywam i robi sie spokojnie.Rownoczesnie siedze na dworcu i patrze na tory.I niech nikt nie mowi ze to niemozliwie.
Ja dobrze wiem,ze to mozliwe.

Nie widzialem Mosza ...
-Who the fuck is Mosze ?

Thursday 14 June 2007

Marianne Faithfull ::Befofe the Poison::

W sklepie z plytami na Camden,jak na strychu u babci gdzie szukasz i znajdujesz cos,o czym marzysz od dawna,albo cos o czym nawet nie smiales marzyc. Dotykam tych plyt,jakbym chciala by odkryly przede mna swoje tajemnice juz teraz,zaraz.Znajduje cos co wiem ze spodoba sie nie tylko mnie...ale w sklepie nie mam mozliwosci przesluchania plyty i chwile sie waham.Odkladam ja na miejsce,ale wiem ze wroce tam.
Ta druga ma ciepla bezowo-brazowa okladke,kobieta w czarnej bluzce z mala dziewczynka lezaca na jej kolanach.Znam ta kobiete,zreszta niewiele jest osob ktore nie slyszalo o niej.Odrazu wiem ze to co uslysze bedzie wyjatkowe.Wyjmuje ja z przegrodki i potem oddaje juz tylko na moment.Czytamy kto tworzyl ta plyte,zagladajac przez ramie,porozumiewawczo patrzymy na siebie i nie musimy nic mowic.Zreszta to nie jedyny lup tego dnia.

Polly napisala....

Mystery of Love

When you're not by my side
The world's in two, and I'm a fool

When you're not in my sight
Then everything, just fades from view

The mystery of love belongs to you
The mystery of love belongs to you

Tell me, have you changed your mind?
Am I a fool, because of you?

Tell me, do we still have time?
To make this wrong somehow be right

The mystery of love belongs to you
The mystery of love belongs to you

Show me sweetness, show me summer skies
Show me how to make this wrong seem right

Show me laughter in your pale blue eyes
Tell me, tell me have you changed your mind?

-Ta plyta jest dla Ciebie.
- Dziekuje.

tragarz puchu


Bywaja takie dni kiedy wszytsko nas przerasta
najprostrze slowa przechodza przez gardlo z wielkim trudem,niebo spada na glowe z wielkim hukiem,swiat sie wali i plagi egipskie wydaja sie drobnostka przy tym co sie dzieje w naszym zyciu...
a potem wszytsko wraca do normy i ten ciezar ktory wisial nam nad glowa staje sie lekki,blahy i smiesznie malo wazny - jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki.

Wierze ze nie potrzebuje czarow.


Wednesday 13 June 2007

moj pierwszy

I zapowiadam ze stoimy przy samej scenie - uslyszalam jeszcze dlugo przed koncertem i juz wiedzialam ze to bedzie MOJ PIERWSZY TAKI koncert.No i byl.
Zaczelo sie calkiem niewinnie.
Spokojniutko,pociagami dwoma,dojechalismy na miejsce.Wprawdzie na styk, bo trzeba bylo kawalek dojsc piechota no i znalezc miejsce,a ja niestety nie mialam przyjemnosci byc tam wczesniej.Ale luzik.Torby nam przeszukano,ja musialam oddac dobrowolnie wode,a mila pani zainteresowala sie aparatem i wypytala Borna czy aby profesjonalny.Znaczy sie aparat nie Born.I weszlismy.
Kilka zdjec a la Tony Halik i wkoncu sie zaczelo.
Wcale nie takie piaskowe dziadki zaczely male szalenstwo na scenie.Energii jaka buchala z tych gosci moga im pozazdroscic Jaggery i inne "gwiazdy".
Jak dla mnie apogeum to wystep na dlugim barze w rogu sali.
Pol godzinna rozgrzewka ...i ochota na jeszcze wiecej.


Jeszcze wiecej czyli TURBONEGRO pojawilo sie na scenie chwile pozniej.
I tu nastapi subiektywna (no bo innej nie ma mozliwosci przedstawic)relacja neofity jakim jestem.Bo o ile sama nazwa mi cos mowi i nawet znam ich utwory i mam mgliste pojecie skad sa,czym sie zajmuja ...to jednak troche roznilam sie od wiekszosci ludzi na widowni.I to nie tylko dlatego ze nie mialam TAKIEJ jeansowej katany z wyhaftowanym napisem,ani marynarskiej czapeczki,ani furazerki,ani nawet odpowiednio wymalowanych oczu.
Towarzystwo wokol mnie zaczelo istne szalenstwo od pierwszych dzwiekow.Taka atmosfera udzielala sie takaze mnie,usmiech nie schodzil z twarzy i czasami odwracalam glowe w prawa strone i widzialam taka sama reakcje.Wprawdzie troche sobie nie radzilam w tlumie, bo przy moim wzroscie glowe mialam na poziomie lokci otaczjacych mnie skaczacych facetow i co poniektorzy mieli ochote byc niesieni na rekach tlumu i wlasnie ja obrywalam jakims zablakanym mertensem.No i umowmy sie ...w takich warunkach....to sobie za wysoko nie podskocze.Zamajaczyla mi tylko gdzies czerwona koszulka wspoltowarzysza szalenstwa koncertowego i po tym jak ktos mi naruszyl nos i poczulam slodki smak w ustach...zarzadzilam jednoosobowy odwrot.
Z konca sali wprawdzie nie bylo takich widokow jak tylek Hanka ,ale i tak czulam ta niesamowita energie.Mnie zreszta i tak bardziej podobal sie ten gitarzysta z lewej strony i tej wersji bede sie trzymac:).
Dwie godziny muzyki,cztery bisy i udzial w drobnym zbiorowym klamstwie kobiet -I got erection.
Sluchajac tej muzyki mialam mnostwo mysli szalejacych w glowie.Wszystkie bardzo energetyczne,wyraziste.
To byl moj pierwszy taki koncert.I mam nadzieje ze nie ostatni.

Sunday 3 June 2007

post factum

To byl wyjatkowy Dzien Dziecka
dla Papy,dla Bronki dla mnie...i kilku innych waznych osob.

Napisze,napisze napewno dlaczego.
I nawet dokumentacja fotograficzna moze bedzie.

I dziekuje...to bylo bardzo wazne...

update 13.06

nic sie nie zmienilo.Wyjatkowy dzien.Spacjalny i niepowtarzalny.
Wkoncu nie codziennie obchodzi sie szescdziesiat lat.
udalo sie utrzymac tajemnice,choc malo brakowalo,bo jakos tak sie sklada ze Protoplasta stanowi centrum informacji nie tylko dla najblizszych ale i tych troche dalszych,zreszta niektorzy mogli sie o tym przekonac.
Ja chwile przed wyjazdem na lotnisko chcialam sie zapytac jaka jest pogoda w domu,bo nie wiem czy moge zalozyc japonki,najlepsza przyjaciolka Broneczki prawie zadzwonila z pytniem o godzine przylotu samolotu,a i Mamie tez sie prawie wyrwalo cos o wieczornej imprezie.
Nigdy nie widzialam Papy tak zaskoczonego i tak szczesliwego.Wydaje mi sie ze nie bardzo uwierzyl ze jednak przylecialysmy,ze tort i swieczki i sto lat i kilka najblizszych osob z wasami jak w knajpie dla marynarzy.Mnostwo smiechu i rozmowy o wszystkim ,bez zbednych pytan o pogode i zarobki.

Moze powinnam wrocic pamiecia kilka godzin wczesniej,do obiadu z ktorego prawie nic nie zjadlam,za to raczylam sie mojito,do waznej rozmowy,do klatki schodowej kolo teatru lalek ktora jeszcze kiedys sfotografujemy,do odwiedzin w Kalamburze i zlowionych dwoch ksiazkach,o zamieszaniu w ksiegarni z powodu ksiazki o piratach,o pieciu minutach u Basi,krasnalu bez butow i niespodziewanym przemilym telefonie do agI.
Moze powinnam...ale nie chce.
Mam to w pamieci i to najwazniejsze

A co do zdjec...to zainteresowani prosze dac glos :)