Monday 28 May 2007

teatr

Warlikowski siedzial wtedy na widowni.patrzylam na niego przez jakis czas katem oka,na to jak reaguje,jak zmienia sie jego wyraz twarzy.czulam sie jakbym patrzyla na nagiego czlowieka.
trwalo to chwile,potem bylo wazne juz tylko to co dzialo sie na deskach.

na brzegu sceny na malym krzeselku siedziala kobieta.dokladnie pamietam jak wygladala.szczupla i miala na sobie czarna koszulke.pewnie satynowa.
mowila z obcym akcentem,przez to slowa wypowiadane przez nia stawaly sie bardziej melodyjne.mowila powoli,slowa wychodza z jej ust jakby z namaszczeniem.
i zacieraja sie roznice miedzy chcialbym a chcialabym.nie bylo plci.
byla w nich tylko czulosc.
a moze jeszcze bol.tesknota.laknienie.
i jeszcze strasznie duzo waznych rzeczy.

"(...)zapominać kim jestem i próbować być bliżej
bo pięknie jest uczyć się ciebie i
warto zrobić ten wysiłek i mówić do ciebie źle po niemiecku i
jeszcze gorzej po hebrajsku i kochać się z tobą o trzeciej nad ranem i
jakimś cudem jakimś cudem jakimś cudem opowiedzieć ci chociaż
trochę o nieprzepartej, dozgonnej, przemożnej, bezwarunkowej, wszechogarniającej ,rozpierającej serce, wzbogacającej umysł,
ciągłej, wiecznotrwałej, miłości jaką do ciebie czuję"

Sarah Kane "Łaknąć"

wiecej nie trzeba.

No comments: