Wednesday 13 June 2007

moj pierwszy

I zapowiadam ze stoimy przy samej scenie - uslyszalam jeszcze dlugo przed koncertem i juz wiedzialam ze to bedzie MOJ PIERWSZY TAKI koncert.No i byl.
Zaczelo sie calkiem niewinnie.
Spokojniutko,pociagami dwoma,dojechalismy na miejsce.Wprawdzie na styk, bo trzeba bylo kawalek dojsc piechota no i znalezc miejsce,a ja niestety nie mialam przyjemnosci byc tam wczesniej.Ale luzik.Torby nam przeszukano,ja musialam oddac dobrowolnie wode,a mila pani zainteresowala sie aparatem i wypytala Borna czy aby profesjonalny.Znaczy sie aparat nie Born.I weszlismy.
Kilka zdjec a la Tony Halik i wkoncu sie zaczelo.
Wcale nie takie piaskowe dziadki zaczely male szalenstwo na scenie.Energii jaka buchala z tych gosci moga im pozazdroscic Jaggery i inne "gwiazdy".
Jak dla mnie apogeum to wystep na dlugim barze w rogu sali.
Pol godzinna rozgrzewka ...i ochota na jeszcze wiecej.


Jeszcze wiecej czyli TURBONEGRO pojawilo sie na scenie chwile pozniej.
I tu nastapi subiektywna (no bo innej nie ma mozliwosci przedstawic)relacja neofity jakim jestem.Bo o ile sama nazwa mi cos mowi i nawet znam ich utwory i mam mgliste pojecie skad sa,czym sie zajmuja ...to jednak troche roznilam sie od wiekszosci ludzi na widowni.I to nie tylko dlatego ze nie mialam TAKIEJ jeansowej katany z wyhaftowanym napisem,ani marynarskiej czapeczki,ani furazerki,ani nawet odpowiednio wymalowanych oczu.
Towarzystwo wokol mnie zaczelo istne szalenstwo od pierwszych dzwiekow.Taka atmosfera udzielala sie takaze mnie,usmiech nie schodzil z twarzy i czasami odwracalam glowe w prawa strone i widzialam taka sama reakcje.Wprawdzie troche sobie nie radzilam w tlumie, bo przy moim wzroscie glowe mialam na poziomie lokci otaczjacych mnie skaczacych facetow i co poniektorzy mieli ochote byc niesieni na rekach tlumu i wlasnie ja obrywalam jakims zablakanym mertensem.No i umowmy sie ...w takich warunkach....to sobie za wysoko nie podskocze.Zamajaczyla mi tylko gdzies czerwona koszulka wspoltowarzysza szalenstwa koncertowego i po tym jak ktos mi naruszyl nos i poczulam slodki smak w ustach...zarzadzilam jednoosobowy odwrot.
Z konca sali wprawdzie nie bylo takich widokow jak tylek Hanka ,ale i tak czulam ta niesamowita energie.Mnie zreszta i tak bardziej podobal sie ten gitarzysta z lewej strony i tej wersji bede sie trzymac:).
Dwie godziny muzyki,cztery bisy i udzial w drobnym zbiorowym klamstwie kobiet -I got erection.
Sluchajac tej muzyki mialam mnostwo mysli szalejacych w glowie.Wszystkie bardzo energetyczne,wyraziste.
To byl moj pierwszy taki koncert.I mam nadzieje ze nie ostatni.

No comments: