Friday 31 August 2007

polnoc

Apogeum tumiwisizmu.
Do pracy wychodzę na ostatnia chwile,a potem biegnę i zastanawiam sie jak bardzo czas na moim zegarku rożni sie od pracowego.Tak naprawdę jest mi to bosko obojętne.I tak czekaja i "jak dobrze ze sie zgodzilas,wiesz nikt nie chcial...." doprawdy.
Dzis piaty dzien popoludniowej pracy co rowna sie tym wszystkim nudnym i malo ekscytujacym procedurom,a potem i tak dostaje "list milosny" na malutkiej karteczce ze zle spakowałam czeki.Dobrze ze nie strzelaja do mnie za takie pomyłki,a przecież mogliby.

Zastanawiam się co by było gdyby i marze o tym by koniec zimy spedzic zupelnie inaczej.
Na północy Europy lub na północy Afryki.

2 comments:

Anonymous said...

Wschod tam musi byc jakas cywilizacja :) jak to gdzie wiadomo :)

Ann said...

skoro Ty tak mowisz :)