Tuesday 24 April 2007

The Mercy Seat by Nick Cave

Wlasciwie mialam juz zamknac drzwi za soba i zjechac z piatego pietra w dol.Oddalam klucz i powiedzilam kilka malo znaczacych slow i...zapytalam czy moge jeszcze na chwile wrocic,bo zapomnialam czegos.Walizka zostala w hallu,a ja przekrecilam klucz w zamku i weszlam do pokoju.Podnioslam rolete,otworzylam drzwi na maly balkon i usiadlam na podlodze.Za oknem wrzalo.Slonce bylo juz pewnie w najwyzszym punkcie na niebie,gdzies tam wysoko za miesista warstwa chmur,a ja trzymalam aparat w dloni i patrzylam przed siebie.
Stalo nadal.
Chcialam miec ten obraz na kliszy,zupelnie tak jakby klisza byla warunkiem istnienia.Przeciez dokladnie wiem,ze i bez tego kawalka filmu istnieje w mojej glowie.

3 comments:

Anonymous said...

Och, jak ja lubię utrwalać...
I wracać potem do tych obrazków, szczególnie zimą :)

Anonymous said...

Od Cree:

Ja mam tylko pytanie, co do diabla jest z Twoja interpunkcją? Przepraszam, wiem, że to upierdliwe, ale ciężko się czyta.

Pozdrawiam

Ann said...

Cree,ze tak odpowiem zartem...a wiesz jak to ciezko sie pisze :D

a powazniej to postaram sie zwracac na to uwage przy okazji kolejnej radosnej tworczosci.