Friday 13 April 2007

la capital

To smieszne uczucie kiedy sie pisze na czuja.Klawiatura hiszpanska i wszystkie napisy w ustawieniach tez po hiszpansku.Nie moglam znalezc kilku znaczkow.To wymaga czasu.
A poza tym dziekuje dobrze.

Prezent urodzinowy(?) bardzo bardzo,tak samo jak i reszta niespodzianek.Nawet zachciankowy kisiel.A podazajac tematem jedzenia to cytrynowy smak ze sloiczka na przedsniadanie dziala rozwesalajaco.Niemalze jak gaz.

Deszcz pada i owszem,ale taki troche monsunowy.Bardzo mocno i bardzo szybko.Susze sie na sloncu i potem mam tak troche dreszcze ale bieg po schodach rozwiazuje problem.
Guernica robi wrazenie.

Mieso wisi na hakach,tubylcy nie rozmawiaja z obcymi,ulice nie chca sie same znalezc,a nocne kluby chowaja sie w bocznych uliczkach.

Jemy truskawiki ktore smakuja jak truskawki, pomarancze ktora jest soczysta i custard apple ktore...ma smak nowosci.

Sklep muzyczny jest wybitnie niebezpiecznym miejscem.A w malym sklepiku czasami wybor w ciemno jest najlepszym wyborem.Polaczenie ska i jazzu.

Mow,to co myslisz,to co czujesz.

4 comments:

Anonymous said...

a u mnie takie słońce, że chciałoby się iść na łąkę i....

;)

baw się doskonale :D


R.

Anonymous said...

Brzmi bardzo ciekawie!
Czekam na dalszą relację z podróży :-)

Ann said...

R...zachcianki o lace pamietam :D
a i o czerwcowym sabacie rowniez .

Tu laki nie ma, za to znalazlam niesamowity park w centrum miasta i piekny ogrod botaniczny.

Anonymous said...

czerwcowy będzie nad polskim morzem :-)

R.