Wednesday 18 April 2007

deja vu

Dyzurne dziwki bardziej pasowaly do nocnego baru w zielonych kolorach niz do niedzielnej sennej atmosfery.Wydaje mi sie ze nie bylam odosobniona w tej opinii,nie sadze zeby mialy zbyt duze wziecie.
moze to tylko wrazenie.
Sol w permanentnym remoncie jednak nie to przykuwa uwage.
Trafiamy na wiec przedwyborczy(?),ktos spiewa,tlum klaszcze, panie panowie i koles z balonami.
Szybkie ostatnie i bardzo wazne zakupy.
Prado, nie tym razem bo kolejka z ogonkiem.A szkoda.

Jedna przesiadka, druga i trzecia i lotnisko i .....siedzimy chwile na podlodze bo nigdzie wokolo krzesel i czasu juz tez nie za wiele.
kilka godzin pozniej male deja vu i bilet z przechowalni bagazu w dloni.
Znow ta sama trasa,ten sam pospiech i mila niespodzianka przed odlotem.
Tak,bylam tam,odpowiadam zgodnie z prawda i usmiecham sie do siebie.
I jest mi milo z powodu nie mojego.

Surrealizm w czystej postaci.
Dwudziestka mlodych dziewczyn w identycznych rozowych koszulkach z napisem wedding of the year 2007 ,do tego sto procent obslugi to geje.Zastanawiam sie co jeszcze sie zdarzy niespodziewanego.

W samolocie zasypiam przed startem

3 comments:

Anonymous said...

Nigdy nie byłam. Czytam i wyobraźnia zaczyna działać...:)
Napiszesz więcej...? :-)

Anonymous said...

jak deja vu ..to tylko w Odessie :)

Ann said...

Deja vu miewam dosyc czesto i wcale nie potrzebuje do tego Odessy ;)