Thursday 31 July 2008

zwykle

Kawa na dzien dobry smakuje wyjatkowo.
Calus na pożegnanie tak samo.Zamykam drzwi wejściowe i mam niewiele czasu na wyjście.Nic sie nie zmienia od niewyobrażalnie krotkiego czasu.
Wyciagam kilka niezbędnych rzeczy ze schowka,zastanawiam sie ile książek wroci z nami do polski.
Kilka na pewno.Szkoda ze nie mozemy miec normalnej polki na ksiazki i kilku dziur w scianie na zdjecia.Niby niewiele,ale wlasnie z tych drobnych rzeczy sklada sie normalność.łatwiej oswoić przestrzeń.Kiedys napewno bedziemy miec taki mebel.
Wieczor w parku spedzony na rozmowie i podglądaniu zycia w sadzawce.Oprocz kaczek,czapli,dyzurnego karpia wszechobecnych samolotów plany na Islandie za jakis czas.
I najzwyklejsze Aniu,ciesze sie ze spotkalem Cie na tym lotnisku, ktore brzmialo niezwykle.

Dzień jak co dzień

No comments: