.
zasadniczo to nigdy nie przepadalam za reggae
rzadko zdarzalo mi sie sluchac...no a na koncert pewnie nigdy nikt by mnie nie namowil.
do czasu.
calkiem niedawno w ramach kolejnej w tym roku gwiazdki mialam okazje posluchac na zywo Black Uhru i kilku innych panow.Kilka razy przeciskalam sie przez tlum tanczacych ludzi z aparatem,patrzylam na nich,czulam rytm,pulsowanie i ten rodzaj energii ktory niedawno odkrylam...bylo genialnie
a dzis siedze sobie w pudelku,farelka grzeje a ja z wlasnej nieprzymuszonej woli slucham Stage of Unity i zastanawiam sie na tym ile jeszcze rzeczy mnie w zyciu zaskoczy.
Mam nadzieje ze sporo.
1 comment:
bywa i tak, prawda?ja tez odkrywam nowa muzyke, inne rytmy, slucham w czasie bezsennych nocy.
Post a Comment