Friday 2 November 2007

cisza

Jedna z moich wad jest to ze czasami za bardzo chce.
Jak to zrobic by byc jednoczesnie w dwoch miejscach...zobaczyc to na co dlugo czekalam.

I wczoraj tez tak mialam...dwa razy.
Pierwszy telefon od Agi i mila wiadomosc o ktorej dowiedzialam sie pierwszy raz kilka dni wczesniej.Tak...bardzo chetnie :)
Drugi telefon podczas kupowania niespodzianki obwiescil dobrze znanym glosem trase Rollinsa.A ja zapytalam tylko kiedy i czy dwa.


Tak sobie wlasnie rozmawiamy.Uzywajac coraz mniej slow.

3 comments:

Anonymous said...

Wszak mowa jest tylko srebrem... Ilość słów wprowadza często niepotrzebny zamęt: mówisz, tłumaczysz i jest jeszcze gorzej, niż gdybyś po prostu milczała.
Ja tak często mam.

Ale zgadzam się z tym, że nie jest najlepiej z komunikacją. Komunikacja, o zgrozo, miniaturyzuje się: kompaktowy sms z bezokolicznikami (zamiat zdań) zastępuje rozmowę.
Jestem na nie.

Co do chcenia tu i tam: BILOKACJA :-)
Byli tacy, co potrafili...

Anonymous said...

Coraz mniej słów = coraz mniej uczuć?

Ann said...

K, nie sadze.
Coraz mniej slow oznacza tym przypadku raczej coraz lepsze zrozumienie.