Sunday 16 March 2008

weekend w kuchni i okolicach

To nic ze zmęczona bywam.Wiem ze minie,niebawem.Pan doktor zabral sie do sprawdzania mojego stanu zdrowia z ochota i wyglada na to ze TEN to jednak skonczyl medycyne a nie tylko uczeszczal na studia jak co poniektórzy.
Idac do przychodnia zastanawiałam sie jak mam zacząć...bo przecież to tak jakoś dziwnie na grzeczne pytanie " w czym moge pani pomoc" odpowiedzieć "mam świra".Wiec zaczęłam łagodnie,stopniowo wtajemniczałam go w coraz to nowe moje zdrowotne problemy az do momentu kiedy powiedział mi...my to sie chyba jeszcze spotkamy.A pewnie ze sie spotkamy.Skoro sie juz pofatygowałam do tego człowieka to niech sobie nie myśli ze tak latwo sobie odpuszczę.
Wizyta znacznie poprawiła mi nastrój.
Podobnie jak trzy dni wolnego,w trakcie których miałam ambitny plan muzyczny ale z powodu oberwania chmury nie zostal zrealizowany.Wprawdzie Ziut Gralak i Maciej M to kusząca perspektywa,ale będą inne okazje.Za to udało mi sie usmażyć naleśniki,zrobić sałatkę z tuńczyka,oglądnąć Przyjaciół,a także piękne srebrne koraliki,napić sie jablkowej wyborowej,w niedzielny poranek usłyszeć głos Agi ze znów wpadła w szał licytacji(dziekuje Agus),dowiedzieć sie co słychać u moich przyjaciół w Wiedniu (jutro pierwsze USG),odbyc telefoniczne pogaduchy z bardzo_zajętą_gotowaniem_Troszka,a także trzymać kciuki za sernik na zimno w wykonaniu Wioli.
Poniedziałek zapowiada sie równie pracowicie.Poranne oddanie krwi do badania a potem jeszcze jedna wizyta u znachora.

Taki pracowity weekend

4 comments:

Anonymous said...

wzruszyłaś mnie tymi kciukami :)
boję się zajrzeć do lodówki...

Anonymous said...

aaa, właśnie niech ten lekarz nie myśli, że tak łatwo mu odpuścisz, żmijaś przecież ;)hihihi

Unknown said...

gotuje, bo meza musze podkarmic!
ot co!

Ann said...

a czy ja cos mowie :D
przecież o trzydaniowym obiedzie nie powiedziałam ani słowa :*