Monday 18 February 2008

deep red

Choć powinno mnie zatrzymywać milion ważnych spraw,ubieram sie,maluje oczy,biorę torebkę,notes,aparat i ide.Na uniwersytecie jak zwykle zamieszanie, nikt nic nie wie,a pani w informacji wie najmniej(powinnam się już do tego przyzwyczaić,a jednak).Leniwy poniedziałek także w HR,panie maja wolne wiec muszę sie wybrać tam kolejny raz jutro.
Pójdę,oczywiście ze pójdę.
Potem karmie łabędzie nad Tamiza,siedzę na ławce i czytam książkę,patrze na przechodzących ludzi,dzieci w wózkach,psy na smyczach i uśmiecham sie.
Zastanawiam sie jak wykopać spod ziemi trochę pieniędzy i o dziwo udaje mi sie.
Czyli przeżyje.

A potem dzwoni Bronka i mówi ze wpadnie wieczorem bo ma dla mnie łososia i nowe perfumy.
Tak bez okazji.

4 comments:

el said...

ladnie piszesz..

Ann said...

jeszcze ładniej się uśmiecham :)

Anonymous said...

bardzo się cieszę :) i trzymam kciuki...

Anonymous said...

wyżej to ja byłam...tylko mi się źle kliknęło...Franc akurat postanowił na mnie wskoczyć ;)